Foto-sprzęt Digital24.pl

Wielkie dzięki dla firmy Digital24.pl za wsparcie techniczne wyprawy ,,Spirit of the selva vol.2”

PC101772
Pomimo legendarnie upierdliwych warunków panujących w amazońskich lasach deszczowych, dodatkowo podkręconych anomaliami pogodowymi, wywołanymi przez fenomen „El niño”, sprzęt fotograficzny od firmy Digital24.pl okazał się całkowicie niezawodny. Naszym planem filmowym były ostatnie dziewicze zakamarki peruwiańskiej puszczy oraz wysokie Andy. Filmowaliśmy oraz fotografowaliśmy amazońskie lasy, będąc w ciągłym ruchu, szybko się przemieszczając, tak aby nie zwracać na siebie uwagi i uwiecznić napotykane cuda ze świata przyrody oraz zjawiska społeczne w sposób jak najbardziej autentyczny, z dala od turystycznych szlaków. Chcemy pokazać tym samym, jak najbardziej namacalnie prawdę o świecie i zmianach w nim zachodzących. Jako że podczas wyprawy zajmowałem się prawie wszystkim: od nawigacji, przez tłumaczenia, filmowanie, fotografowanie, aż po pracę koncepcyjną nad filmem (w kraju nie było możliwe ustalić scenariusza filmu tak bardzo spontanicznej wyprawy, której przebieg zależał m.in. od informacji przekazywanych przez Indian); musiałem także znaleźć jak najbardziej optymalne rozwiązania sprzętowe. Podczas wyprawy korzystałem z lustrzanki Canon 7D z obiektywem Tamron 18-270 mm f/3.5-6.3 Di II VC PZD, który okazał się zupełną rewelacją.

P1040203(Krysia Błauciak nad rio Chinchiwani)

Co najważniejsze, obiektyw ten jest jak najbardziej uniwersalny, nadaje się do wszelkiego rodzaju ujęć: krajobrazów, ludzi, zdjęć nocnych, a także doskonale sprawdza się przy fotografii ptasiej! Jest to oczywiście możliwe dzięki rekordowym zakresom ogniskowej, pozwalającej błyskawicznie manipulować przybliżeniem fotografowanego obiektu. Jest to niezwykle przydatne przy pracy reporterskiej, gdzie niezwykle istotne jest błyskawiczne zatrzymanie w czasie wydarzeń, które pojawiają się i znikają (na zawsze!) tak szybko, że na zrobienie np. 3 kroków w stronę filmowanego obiektu nie wystarczy już czasu. Choćby najmniejszy ruch z naszej strony już oznacza to, że wystraszony tukan odleci z wysokiego cedra, kolorowa rzekotka wskoczy do strumienia, a małpy przeniosą się na inny koniec lasu…. Część wyprawy „Spirit of the selva vol.2” obejmowała też trawersy andyjskie, gdzie ścieżki liczyły sobie 30 cm szerokości, a po jednej stronie była stroma pionowa ściana, po drugiej natomiast trzystumetrowa przepaść. W takich momentach, aby złapać odpowiedni kadr, nie mogę sobie pozwolić na kilka kroków w tę lub tamtą stronę, tylko rewelacyjnym „tamronowym” zoomem, z łatwością odpowiednio kadruję każde ujęcie. Kolejną ważną zaletą obiektywu Tamron 18-270 mm f/3.5-6.3 Di II VC PZD jest stabilizator obrazu, który jest niezwykle pomocny w przypadku, kiedy nie tylko fotografowany obiekt się porusza, ale też sam fotograf, który biegnąc z 20-kilogramowym plecakiem robi wszystko, aby zdążyć „złapać” znikające za zasłoną gęstych krzewów górskie papugi. W takich momentach naprawdę trudno jest odpowiednio „zastygnąć’’.

IMG_6626Przy fotografii przyrodniczej przydatny okazał się również cichy i bardzo szybki autofocus, dzięki, któremu łatwo mi było „uchwycić ostrość” na zwierzętach, które przemieszczały się  między gałęziami drzew, a nie na tych właśnie gałęziach. Bezdźwięczność auto-focusa była bardzo ważna, jednak sam dźwięk migawki sprawiał, że w niektórych momentach zwierzęta orientowały się, że nie są w puszczy same.

Jasność tego obiektywu (3,5-5,6), przy pewnym przybliżeniu obrazu, nie jest jakoś wyjątkowo szalona, dlatego też fotografowane ptaki na maksymalnym zoomie „wychodziły” tylko wtedy ostre, gdy znajdowały się one na tle jasnego nieba. Na szczęście zazwyczaj znajdowały one sobie właśnie takie miejsca jako stałe swoje stanowiska. Jednak wielkość przesłony obiektywu Tamron okazała się zupełnie wystarczająca przy fotografowaniu usianego gwiazdami nieba nad lasem deszczowym. Nie pozwalała ona jednak wykonywać ostrych zdjęć, kiedy słońce zaczynało powoli chować się za horyzontem, ale nadrabiałem to, korzystając z lampy błyskowej, co okazywało się zupełnie wystarczające.

IMG_2465(Gwieździste niebo nad San Ramon, Chanchamayo)

To, czego najbardziej potrzebowałem podczas wyboru obiektywu do ekspedycji, to uniknięcie konieczności wymieniania obiektywów w zależności od potrzebnych ujęć.  Długie wędrówki z ciężkim plecakiem po totalnie zarośniętej kolczastymi krzewami puszczy uniemożliwiają zabawę w wymianę obiektywów, a panująca w amazońskiej puszczy potwornie wysoka wilgotność, mogłaby najzwyczajniej zawilgocić całą lustrzankę! Nawet nie wymieniając obiektywu ani razu, w najbardziej parnej puszczy, musiałem odczekiwać, aż para wodna zniknie ze środka! Potrzebowałem, aby jeden obiektyw był do wszystkiego i Tamron 18-270 mm f/3.5-6.3 Di II VC PZD sprawdził się doskonale. Szkoda tylko, że pod koniec wyprawy go mi ukradli, ale na szczęście kilkaset gigabajtów materiałów filmowo-fotograficznych było już w innym plecaku!

Jednym z elementów filmu wyprawowego, który jest właśnie w montażu, są filmy poklatkowe. Firma Digital24.pl udzieliła nam rabatu na wyzwalacz przewodowy z interwałomierzem Photoolex TRS02. Urządzenie to było niezwykle przydatne przy ujęciach przemieszczających się gwiazd po niebie, kiedy to zamiast siedzenia przy statywie całą noc i robienia 400 zdjęć co 30 sekund, mogłem najzwyczajniej pójść spać, zbierając siły na kolejne wędrówki. Zaś zdjęcia wykonywane za pomocą wyzwalacza Photoolex pozostają perfekcyjnie nieporuszone.

PC161875                     (nawigacja podczas trasy Huasahuasi – Pampa Hermosa)

Do nawigacji podczas tegorocznej wyprawy używaliśmy GPS-a Garmin 64s. Jest to w pełni niezawodne urządzenie, dzięki któremu podczas całej wyprawy czułem się po prostu pewniej. W amazońskich lasach deszczowych zgubić się jest potwornie łatwo; widoczność przez gęste zarośla nie przekracza 10 m, ścieżki zarastają po kilku tygodniach; w monotonnej nieskończonej gęstwinie drzew i krzewów niezwykle trudno znaleźć punkty odniesienia, które by posłużyły do nawigacji, a jeszcze do tego wiele informacji przekazywanych przez indiańskich informatorów jest niezwykle niedokładnych. W takich warunkach znalezienie odpowiedniej drogi, czy choćby dotarcie do kolejnej indiańskiej wioski jest ogromnym wyzwaniem. Podczas poprzedniej wyprawy do peruwiańskiej Amazonii, miałem doświadczenie, że w prawdziwie dziewiczej i gęstej puszczy, sygnał GPS najzwyczajniej nie dociera, przez co wpakowałem się w niemałe kłopoty nawigacyjne. Nie chciałem, żeby się to tym razem powtórzyło, więc na wyprawę „Spirit of the selva vol.2” wybrałem jeden z nowszych modeli Garmina, o tak silnych odbiornikach, że sygnał mogłem złapać prawie wszędzie. Wysokie i wąskie wąwozy ze skalistą pionową ścianą  po lewej i po prawej były jedynym miejscem, gdzie ten sygnał nie docierał, wszędzie indziej mogłem nawigować za pomocą GPS-a bezproblemowo. Garmin 64s ma niezliczone opcje wyświetlania trasy, ja zaś podczas wyprawy korzystałem głównie z kompasu elektronicznego, z ustawionym licznikiem bieżącej prędkości, średniej prędkości marszu, średnim czasem postoju oraz wysokościomierzem. Te 4 współczynniki trasy były nam najbardziej potrzebne. Nie korzystaliśmy tam z prowadzenia do punktu na mapie, ponieważ podczas wyprawy trasy były tam dyktowane wyłącznie tym, co mówili nam indiańscy informatorzy. Najważniejszą funkcją GPS-a było rejestrowanie trasy, oznaczanie punktów niezwykłych miejsc, do których z pewnością wrócimy w kolejnych latach oraz pomaganie nam w odnalezieniu drogi powrotnej.

IMG_3966                         (powalająca pięknem i budząca respekt dolina rio Ulcumayo)

Ścieżki w lesie deszczowym, po zarejestrowaniu przebytej trasy na GPS-ie, wyglądają jak kłębowisko kabli pod biurkiem komputerowego maniaka. Opcja wskazywania drogi powrotnej w Garminie w momencie odwrotu okazuje się niezwykle przydatna. Po za tym GPS Garmin 64s doskonale leży nawet w mokrych dłoniach, a jego duże przyciski pozwalają korzystać z niego nawet w brudnych od błota rękawiczkach. Pomocny okazuje się też przycisk błyskawicznego regulowania jasności wyświetlacza, ponieważ przemieszczając się po lasach deszczowych, raz znajdujemy się w pełnym słońcu, a raz w cieniu pod gęstą pokrywą ogromnych liści. Mapy w Garminie 64s są niezwykle dokładne, co jest dla mnie ważne z dwóch powodów: po pierwsze szukając drogi powrotnej, często staję rozwidleniu kilku małych ścieżek wydeptanych przez indiańskich myśliwych albo dzikie zwierzęta i chcę dokładnie trafić na szlak, a po drugie muszę bardzo dokładnie oznaczać odnalezione stanowiska archeologiczne dla placówek naukowych. GPS Garmin 64s ten ma wielką pojemność wewnętrznej pamięci oraz przyjmuje jeszcze karty micro SD, co pozwala na wgrywanie do niego wiele atrakcyjnych map i oznaczanie na nich wiele punktów oraz tras. Jedyne, do czego mogę się przyczepić przy tym urządzeniu, to przekłamany wskaźnik zużycia baterii, który nie pozwalał mi przewidzieć, ile czasu „podziała” jeszcze to urządzenie; tylko przez 95% czasu pokazywał pełną baterię, a potem szybko padał. Podsumowując, jest to świetne urządzenie nawigacyjne, które kompletnie zmienia wymiar naszej wyprawy. Zabiera nam trochę dreszczyku przygody, ale za to podnosi poziom bezpieczeństwa – kilkakrotnie. Wybór należy do nas.

IMG_4769Zapraszam serdecznie na stronę Digital24.pl, a szczególnie do sklepu stacjonarnego w Poznaniu na ul. Bułgarskiej 2a przy stadionie Lecha. Sama profeska 😉