Działania letnie!

Moi drodzy skompresuję wiele info w jednym poście:
W czwartek 25.07 w Poznaniu znajomi robią wspaniałą akcję dla SOS Amazonia, będzie grana świetna elektronika w stylu etno i downtempo z dźwiękami cumbii, a co najważniejsze będzie tam puszka SOS Amazonia na rzecz walki z deforestacją, a ja z ETHNOFLOW z wyrobami rdzennych plemion Amazonii będę się starał do tej puszki również przyczynić. Przybywajcie! https://www.facebook.com/events/959948451011031/
Następnie: W sobotę w ramach festiwalu Zew Natury dam dwa pokazy o moich wyprawach do Amazonii, Ethnoflow też będzie. Świetna ekipa i koncerty, nie możem się doczekać!
https://www.facebook.com/events/2177176612369405/
Zaś w kolejny czwartek na Pol’and’Rock Festival zrobię prezentację dającą do myślenia o Amazonii i o świadomym podróżowaniu.
PS. Dziś rano zarezerwowalim bilety do Peru ? 

Jak wygląda to w praktyce, czyli testy pontonu Amundsen od Pinpack Packrafting podczas akcji w Peru 2017

DSC01421

Podczas akcji Peru 2017 dzięki firmie Pinpack Packrafting prowadzonej przez Karinę i Marcina Zdybał, miałem okazję testować na amazońskich rzekach jednoosobowy ponton wyprawowy Pinpack Amundsen. Testowany był zarówno na spokojnych wodach Amazonii – Rio Palotoa jak i na tych, co nurt był wartki, fale wysokie i sporo skał po drodze – Rio Tono. W wielu testach towarzyszył mi specjalista od spływów pontonowych na rzece 5 klasy – Apurimac – Nestor Ccacya Baca i też ku jego wielkiej, typowej dla peruwiańczyków radości wypróbował ten ponton. Przechodząc od razu do konkretów przedstawię zarazem poradnik użytkowania jak i recenzję sprzętu, w treściwej formie, nawet do wydrukowania, dlatego że do wyjazdu na Twoją pontonową wyprawę, na pewno nie zostało wiele czasu.

Pillcopoata, Przed testem pontonu testowaliśmy moc żebów papugi.

– Sam ponton waży 3.250 kilograma, z czego worek transportowy oraz ten do pompowania i poduszka to około 400 g. Całość waży  3.920 kg i ma objętość  58x28x16cm po spakowaniu w zależności też od umiejętności składania.

– Pompuje się go za pomocą worka na powietrze, co według mnie jest absolutnie genialnym rozwiązaniem. Napompowanie pontonu zajmuje 4-10 minut, w zależności od naszego wyspania, a na koniec dopompowujemy ustami. Ponton powinien być bardzo mocno napompowany, dzięki czemu lepiej się będzie odbijał od przeszkód.

– Ponton ma zaczepy na liny zarówno od wewnętrznej strony, jak i zewnętrznej. Ważne jest przeprowadzić porządną linę dookoła pontonu, żeby w czasie wywrotki można było go szybko chwycić i łatwiej wdrapać się na pokład, zamiast obijać się jak kłoda o kamienie.

DSC00914

Testy pontonu na białce – na przedzie przymocowany jest plecak, worek wodoszczelny na sprzęt jest wewnątrz plecaka.

– Na dziobie pontonu możemy sobie zrobić „pajęczynę” z lin/paracordów i na tym umiejscowić i przywiązać potem plecak, który dodatkowo stabilizuje ponton. Sprzęt ładujmy w wielkie ilości wodoszczelnych worków. Biała górska woda wciska się wszędzie. Czasem jeden worek wodoszczelny to za mało.

– W przypadku wartkiego nurtu rzeki, do wewnętrznych zaczepów warto zaczepić dwa paski, za które wsadzimy kolana i będziemy mogli sobie siłą nóg pomagać podczas pokonywania przeszkód, uchylając się w lewo i prawo.

– Na górskie rzeki dodatkowo dobrze jest przez cały ponton (w poprzek i pod siedzeniem) przeciągnąć strap, dzięki któremu, jeśli po wywrotce wypłynie obok nas ponton do góry nogami, będziemy mogli go chwycić od dna i obrócić, co jest bardzo trudne bez tego rozwiązania przy dużej prędkości rzeki.

– W środku pontonu jest pompowana poduszka, na której bardzo wygodnie się siedzi, a na spokojnej wodzie nie moczymy sobie niepotrzebnie tyłka. W nocy służy pod głowę. W autobusie też.

– Wiosło jest dobrze przywiązać do pontonu, żeby nie stracić go przy wywrotce. Wszystko inne też przywiąż. Kiedy się zorientujesz, że zaraz się wywrócisz to za późno, żeby przywiązać worek z całym Twoim przybytkiem do pontonu. Warto zainwestować w możliwie lekkie i kompaktowe wiosło.

–  Ponton może odpłynąć w dół rzeki ze sprzętem i istnieje pewne ryzyko, że podczas wyprawy już go nie znajdziesz. Przy sobie powinieneś mieć zestaw przetrwania. Nóż, zapałki, bandaż, filtr do wody itp.

– Ponton jest wykonany z materiału, który podczas testów w bardzo dużej prędkości uderzał i ocierał się o skały. Nie przedarł się ani razu. To jest bardzo ważne, że ostatnią rzeczą o jaką się masz martwić to przedarcie. Ty masz myśleć o tym żeby dobrze spłynąć.

– Tył pontonu jest powiększony, co daje wygodne oparcie, zwiększa stabilność. Bardzo to sobie cenię. W czasie odpoczynku bardzo wygodnie jest się odchylić do tyłu żeby rozluźnić mięśnie.

– Ważne jest nie zakręcać za mocno zawora do pompowania, żeby nie musieć go później tak jak ja – otwierać kluczem do ciężarówki.

– Testowałem ponton Amundsen bez kaptura, co oznaczało, że bardzo komfortowo się pływało po spokojnych wodach, do których jest przeznaczony, a na bardziej górskiej rzece wlewała się do niego woda. Nie było to aż tak bardzo uciążliwe, gdyż w Amazonii woda jest ciepła, ale dawało mu to większą prędkość i bezwładność, co podnosi zawsze poziom adrenaliny. Wody nie da się wypluskać. Najszybciej oprzeć się na jego rufie całym ciężarem na jednym kolanie i wywrócić do góry nogami, tak aby cała woda się wylała. Potem trzeba się na niego wdrapać. Na górskie rzeki, a tym bardziej na chłodne górskie rzeki zdecydowanie trzeba wybrać model Amundsen z pokładem.

– Ponton jest dostępny w trzech kolorach, zielonym, moro oraz żółtym. Na ryzykowne akcje najlepiej żółty, żeby ułatwiał ewentualną akcję ratunkową. Do obserwacji zwierząt, dla fotografów, miłośników przyrody – moro, bądź zielony.

– kiedy nie mamy plecaka przywiązanego na przedzie pontonu może się wydawać, że podczas wiosłowania zarzuca nami w lewo i prawo. Z czasem jednak wyrabia nam się odpowiednia technika, która sprawia, że  tor ruchu staje się bardziej prosty.

–  Będąc w grupie komunikujcie się! Ustalcie sygnały gwizdkami.

– Kapok jest niesamowicie ważny. W wodzie się nie da oddychać. Ludzie giną. Twoje ciało nie jest nieśmiertelne. Lepiej wyglądać jak idiota w kapoku, niż jak Antonio Banderas w trumnie. Kapok ma być dobry. Strażacki, ratowniczy – tego rodzaju.

– Moje ostrzeżenia tyczą się głównie wartkich rzek, często stosować go pewnie będziecie na spokojnej wodzie, na której jest bardzo bezpiecznie i oprócz tam wodnych to nie ma chyba zagrożeń. Chyba, że jesteście bardzo pijani.

– Na noc odwrócony ponton Amundsen zmienia się we wspaniały materac do spania, który znajduje się 40 cm nad ziemią, co sobie bardzo ceniłem, zwłaszcza w Amazonii. Jest na tyle wysoko, że odbijający się deszcz od ziemi poza granicami tarpa (porządnej plandeki) – mnie nie sięga. Mrówki też po mnie nie biegały.

– Zgodnie z zasadami tradycyjnej medycyny chińskiej najważniejsza jest profilaktyka. Warto się zmęczyć i nawiosłować wcześniej, żeby później nie wpakować się w poważne problemy. Warto również przeanalizować rzekę na Google maps. Kiedy jesteś na wodzie, najczęściej jest za późno żeby nie zlecieć z wodospadu, albo nie wlecieć w potężną cofkę. Jeśli jesteś człowiekiem lasu i nie masz dostępu do Internetu, to chociaż popytaj miejscowych, co nad rzeką mieszkają, albo pracowników parku narodowego.

– Dla tych, których męczą duże skupiska ludzi, ponton pozwala uciec przed światem turystycznym, nie wizytować w wypożyczalniach i oszczędzić dużo czasu, hałasu i pieniędzy. Ponton kosztuje ok. 2900 i patrząc tylko ekonomicznie to po kilku sezonach się zwraca, zaś patrząc emocjonalnie i przygodowo zwraca się po jednej minucie.

– Na polskie rzeki – rewelacja. Na każde inne – tym bardziej.

Młody Indianin z plemienia Machiguenga jara się pontonem.

To co lubię w Amundsenie, czyli subiektywna Oda do Pontonu.

Jest mały, zgrabny i lekki. Daje mi gigantyczną niezależność. Nie muszę czekać na nikogo, aż się zdecyduje płynąć z wioski A do B, co w oddalonych od cywilizacji obszarach, a zwłaszcza Amazonii może trwać całymi dniami. Nie muszę też za to płacić. Jedyne co, to nie przepłynę pod prąd rzeki, ale mogę spakować Pinpaka i przejść to sobie pieszo.

Spanie na tym pontonie jest dla mnie po raz drugi zaznaczę – wielką rewelacją. Opuszczam moskitierę na ponton i mam bardzo wygodną twierdzę na noc.

Wytrzymałość pontonu jest ogromna, ocieranie się o szorstkie skały nie stanowiło żadnego problemu. Wpadanie w konary również.

Przez to, że ponton jest mały jest też bardzo zwrotny – błyskawicznie reaguje na ruchy wiosła, co pozwala zgrabnie i z gracją wymijać przeszkody. Jednak przez jego rozmiar, przy większych kataraktach, człowiek w tak małym pontonie nic się nie liczy. Oczywiście z każdej wywrotki da się wykaraskać, ale najczęściej na niebezpieczne rzeki ludzie wybierają się w pontonach 10 – osobowych, chyba że są profesjonalistami.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Z Bartkiem Kleszczem na rzece Araza. Jedna dętka poszła po konfrontacji z kolczastym bambusem. Czerwona kurtka goretexowa za worek funtów też nie była zadowolona. Ponton pinpack jako niezniszczalny był tutaj awaryjny, gdyby tratwa się rozleciała.

Przez jego kompaktowość świetnie sprawdza się do różnych akcji, jak transport rzeczy na drugą stronę rzeki, albo np. zbieranie surowców z różnych miejsc dookoła obozowiska. Używałem go jako awaryjnego pontonu podczas spływu na tratwie z dętek od ciężarówek Volvo po rzece Araza.

Ważne dla mnie jest to że mam świetny kontakt z producentem. Ekipa robi to ze szczerej pasji i w wolnym czasie organizują całą masę wypraw i szkoleń na różnych pięknych rzekach europy. Znają się świetnie na tym co robią, bo sami na sobie wszystko testują, nie osiadają na laurach i zależy im na tym, aby dalej się doskonalić. Jestem bardzo wdzięczny za profesjonalne szkolenia jakimi zostałem uraczony przed wyprawą. Rarytas!

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Tęcza po deszczu w Amazonii – coś pięknego. Rozgrzewa zmarzniętego ducha.

Podsumowując:

Jak dla mnie pomimo przebycia wielu kilometrów pieszo, Amazonia jest najpiękniejsza z wodnej perspektywy. Rzeka niesie Was swoim nurtem przez puszczę, czy to w pontonie, czy w Indiańskiej dłubance, w swoim naturalnym odpowiednim tempie, odkrywając coraz to kolejne, fascynujące formacje lasu deszczowego, plaże, skały, tubylcze wioski i tęcze po deszczu. Jest to najcichszy środek transportu, który pozwala nam podziwiać za dnia ptactwo wodne, papugi i tukany, a wieczorem kapibary, a jak mamy szczęście – tapiry i kajmany. Płynąc rzeką podmuch wiatru zazwyczaj zdmuchuje wszelkie owady, chłodzi od upału, a pluski fali, regularnie odświeżają umysł i ducha. Rzeka pięknie uczy współgrania z naturą, pokazuje jasno jak niezbędne jest zrozumieć jej działanie, reguły i podporządkować się im żeby móc przemieszczać się z nurtem z taką samą gracją jak opadająca po skałach woda, a nie klepać wiosłem bez namysłu, bo tak właśnie wydaje nam się, że jest najlepiej.

Wszelkie wywrotki, i inne trudne sytuacje, jeśli wyjdziemy z nich cało dają nam siłę i pewność swoich możliwości na całe życie. Rzeka rzeźbi ducha podróżnika, zabierając ego, które w obliczu potężnej siły żywiołów okazuje się zupełnie zbędne i niepotrzebne.

Tego lipca rzeka Araza w centralnym Peru nauczyła mnie bardzo ważnej rzeczy. Nie jestem nieśmiertelny. Dotychczas tak myślałem. Są granice tego co się da. Trzeba wiedzieć kiedy odpuścić, a to co się da zrobić jest i tak wystarczające. Patrząc dalej wszystko jest możliwe, ale w odpowiednim czasie i po odpowiednim przygotowaniu. Wir wodny który mnie zmielił nad rzeką Araza, był krótką i najmocniejszą lekcją jaką dostałem po 4 latach eksploracji Amazonii. Człowieku przeszkol się z ratownictwa wodnego!  Tak sobie przypomniałem, że na peruwiańskich drogach widnieją napisy ”Papa no corras, tu familia te espera” – Tatuś nie pędź tak, rodzina na Ciebie czeka… no właśnie. Wypełniłem obowiązek ostrzegania przyszłych pontonowiczy, a teraz do dzieła. Rzeki świata czekają na Was.

Pozdrawiam i zachęcam do skoczenia sobie na ponton Pinpack. Pożyczyć na weekend też warto 🙂 Wesoło, mokro i hardcorowo.

Zajrzyjcie na stronę http://pinpack.eu/  Szkolenia, spływy i pontony. Koniecznie!

Niedługo pojawi się też filmowa relacja z testów 🙂 Zapraszam.

Amazonia w NG Traveler – wybierzecie się na wakacje życia?

travekMoi drodzy! Co tam nowego? Zapraszam Was do przeczytania najnowszego NG Traveler, tam wśród wielu ciekawych relacji znajdziecie też moją krótką opowieść puszczańską ze zdjęciami- „Amazonia bez pośpiechu”. W artykule są zawarte różne zwariowane przygody z lasów deszczowych, moje przemyślenia na temat Indiańskiej filozofii życia i oczywiście też mały poradnik jak samemu sobie zorganizować wyjazd do Peru/Amazonii. Powinno Wam się spodobać! pozdrawiam!

Frania podbija Bydgoskie serca!


bydziaDla mnie to już ostatni festiwal w tym sezonie, a najczęściej to, co jest pierwsze albo ostatnie wiąże się z najlepszymi wrażeniami! Dzięki Wam wielkie! Było naprawdę dobrze; niepowtarzalna, w sam raz tłoczno-kameralna atmosfera, fantastyczni i weseli ludzie no i Bydgoszcz… bardzo ładne zamrożone w czasie miasto! Dzięki też za 1 miejsce, bardzo miło! Jak znajdę kiedyś tratwę Franię w puszczy to jej globus z kapciem do dzioba przyczepię, żeby wszystkie przeszkody dzielnie rozbijał 😀 No dobra… czas mija… same dobre rzeczy się zapowiadają! Viva la aventura!

 

Premiera filmu z tratwy w Poznaniu!

saga

Dzięki za potężne dawki pozytywnej energii! Dzięki za tańce do 3 nad ranem, genialne opowieści, świetny flow i za to że jesteście! Bardzo dobrze, że właśnie tutaj tratwa ‘’Frania” miała swoją premierę! To dla Was warto nosić 5 kilowy złom do filmowania! Dzięki Poznań!!! Fajny prezent urodzinowy to 2 miejsce, a ten namiot od organizatorów i ich partnerów to już w ogóle szał! 😀 Do zobaczenia kiedyś tam!

Amazonia z lotu Drozda

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Zapraszamy na pierwszą najświeższą rozmowę powyprawową w Radiu Trójka w audycji Świat z lotu Drozda. Przeniesiemy Was tam gdzie… zawsze Was zanosimy, gdy tak sobie gadamy 🙂 Audycja jest do odsłuchania w Internecie zaraz po świetnej relacji o filipińskich tajfunach. Około 30:00 wskakujemy.

http://www.polskieradio.pl/…/1711153,Twarze-tajfunow-i-twar…

Fot. Moja chata pod miliardem gwiazd. Tej nocy myślałem, że jakieś facety chco mnie obrabować. O 2 w nocy na plaży nad Madre de Dios przypłynęła łódka z pięcioma dziko wydzierającymi się koleżkami, wydzierali się tak głośno jak tylko mogli. Myślałem: po co? Jedyne co zrobiłem po obudzeniu to schowałem w piasku worek z kartami pamięci, paszportem, resztą kasy, i elektroniką, żeby w razie czego, tego przy mnie nie znaleźli. Ale jak się okazało w ogóle mnie nie zauważyli, albo nawet w ogóle nie próbowali. Opłynęli okolicę i dalej wydzierając się zawrócili. Wniosek: Po co się bać? Jak się czegoś boimy to na 99% jest to bez sensu. Take it easy, my friend. Life’s good 🙂
Post sponsorowała firma LG electronics z siedzibą w Murze Chińskim.

Szczęsliwe zakończenie!

img_8142-kopiaMarzenie spełnione – w końcu udało mi się zobaczyć niekontaktowanych Indian! Po 4 latach! Niekontaktowanych w nawiasie, bo przypływają do nich pracownicy parku narodowego co jakiś czas, ale nie zmienia to faktu, że cały żyją oni jakby byli w neolicie.  No i udało się dopłynąć tą zwariowaną, zrobioną z kompanem Łukaszem Tulejem tratwą aż do Boca Colorado! Indianie wyrzucili nas w puszczy i tam półtora dnia robiliśmy tratwę z tego co było na miejscu, nawet gwoździe wykonaliśmy z drewna. Później górnym biegiem rzeki Madre de Dios płynęliśmy razem do wioski Indian Yine – Diamante. Na tym odcinku Łukasz niestety poniósł obrażenia kiedy na dużej prędkości wpadliśmy naszą tratwą na wyrzucone kłody w rzece. Pomogłem koledze znaleźć transport do cywilizacji, pożegnaliśmy się i zostałem. Dzięki Łukasz za te pierwsze dni podróży wiele się od Ciebie nauczyłem! Później załatwiłem wiosło, żeby mieć większy wpływ na to czy podczas samotnego spływu walnę w pniaki na rzece czy nie – wcześniej mieliśmy tylko tanganę – badyle z dzikiej trzciny i tratwa żyła własnym życiem. Kolejne dni zostałem w wiosce Yines i przez pewien czas próbowałem napotkać Machscopiros – niekontaktowanych Indian, w jednym dopływów Madre de Dios, aż w końcu się udało! Po tym spełnionym marzeniu, spełniłem kolejne: dalej zrobiłem 140 km samotnie na tratwie, z prądem Madre de Dios, aż do wiochy w strefie kopalni złota Boca Colorado. I te gwieździste noce na plażach na brzegu puszczy! Wspaniałe doświadczenie! Po tej przygodzie to w Amazonii czuję się jak w domu jak nigdy wcześniej. Dla mnie to była najlepsza akcja życia!!! Teraz jeszcze chwilę pokręcę się po Andach szukać dla Was nowych tras i do domu! Co tam u Was? Dobrze się bawicie?