Szczęsliwe zakończenie!

img_8142-kopiaMarzenie spełnione – w końcu udało mi się zobaczyć niekontaktowanych Indian! Po 4 latach! Niekontaktowanych w nawiasie, bo przypływają do nich pracownicy parku narodowego co jakiś czas, ale nie zmienia to faktu, że cały żyją oni jakby byli w neolicie.  No i udało się dopłynąć tą zwariowaną, zrobioną z kompanem Łukaszem Tulejem tratwą aż do Boca Colorado! Indianie wyrzucili nas w puszczy i tam półtora dnia robiliśmy tratwę z tego co było na miejscu, nawet gwoździe wykonaliśmy z drewna. Później górnym biegiem rzeki Madre de Dios płynęliśmy razem do wioski Indian Yine – Diamante. Na tym odcinku Łukasz niestety poniósł obrażenia kiedy na dużej prędkości wpadliśmy naszą tratwą na wyrzucone kłody w rzece. Pomogłem koledze znaleźć transport do cywilizacji, pożegnaliśmy się i zostałem. Dzięki Łukasz za te pierwsze dni podróży wiele się od Ciebie nauczyłem! Później załatwiłem wiosło, żeby mieć większy wpływ na to czy podczas samotnego spływu walnę w pniaki na rzece czy nie – wcześniej mieliśmy tylko tanganę – badyle z dzikiej trzciny i tratwa żyła własnym życiem. Kolejne dni zostałem w wiosce Yines i przez pewien czas próbowałem napotkać Machscopiros – niekontaktowanych Indian, w jednym dopływów Madre de Dios, aż w końcu się udało! Po tym spełnionym marzeniu, spełniłem kolejne: dalej zrobiłem 140 km samotnie na tratwie, z prądem Madre de Dios, aż do wiochy w strefie kopalni złota Boca Colorado. I te gwieździste noce na plażach na brzegu puszczy! Wspaniałe doświadczenie! Po tej przygodzie to w Amazonii czuję się jak w domu jak nigdy wcześniej. Dla mnie to była najlepsza akcja życia!!! Teraz jeszcze chwilę pokręcę się po Andach szukać dla Was nowych tras i do domu! Co tam u Was? Dobrze się bawicie?